„Walcz, bracie walcz, a będziesz zwycięzcą!”
*Bella*
Co wieczór rozmyślałam o tym, co by było, gdybyśmy z Holgerem wrócili do siebie. Także wspominałam sobie początki, jak to wszystko się zaczęło... Nie ominęło się bez łez. Wylewałam ich strumienie, mimo to nie potrafiłam nie myśleć o tym...
***
- Isa, spytaj się go - zaczęła Sara, gdy tylko do mnie podeszła z Matthiasem. Wpadłam do niej z wizytą.
- Jak? - zdobiła facepalma. - Dobra... Dzięki za pomoc - rzuciłam z sarkazmem.
- Ta pomoc zaraz nadejdzie. - i jak na zawołanie usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. Spojrzałam na nią z przerażeniem. Pomoc, tak...?
- Hej wszystkim! - zawołał Mandzukić.
- Tata! - pisnął mały, próbując wyrwać się Holenderce z rąk.
- Cześć dziewczyny - usłyszałam głos Holgera.
- Hej. - uśmiechnęłam się lekko, czując, że moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej, dalej tak na niego reagowało.
Mandzu popędził do kanapy na której siedziałyśmy i wziął synka z kolan narzeczonej, uprzednio składając na jej ustach pocałunek. Holger usadowił się w fotelu, obok sofy i co najlepsze... Dość blisko mnie.
- Isaaa - nie musiała nic mówić, wiedziałam o co jej chodzi. Westchnęłam, czekając aż coś jeszcze dorzuci.
- Holger... - zaczęłam. Sara, gdyby mogła to zaczęłaby skakać z radości. - Czy... Chciałbyś potowarzyszyć mi w... W trakcie wizyty u lekarza? - na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech.
- Jasne. Jeszcze się pytasz?
- Wiesz... Chciałam się upewnić - spojrzałam na niego. Był podekscytowany, i nawet się z tym nie ukrywał. Zauważyłam, że prawie poderwał się z miejsca. Ciekawe, gdzie chciał popędzić?
*Holger*
Propozycja Isabelli bardzo mnie zaskoczyła. Najchętniej bym wyściskał ją z radości, ale ostatkiem rozumu wstrzymałem się. Nie mogłem się nie zgodzić. Wizja zobaczenia mojego synka chociażby przez ultrasonograf przyprawiała mnie o uczucia, których nie dało się opisać słowami. Nie ważne, że przegapię trening, są ważniejsze sprawy. Trener zrozumie, a jak nie, to trudno.
Popołudnie spędziliśmy niemal jak za dawnych czasów. "Niemal", bo niestety to co było między mną a Bellą zostało wystawione na próbę... Mimo to widać było, że ta bariera się pomału się przełamuje. Sama, z własnej woli (chyba, bo po Sarze to wszystkiego można się spodziewać) zaproponowała mi to, bym az nią pojechał...
- Holger! - Fischerówna pomachała mi ręką przed twarzą. Co? Gdzie ja jestem? - Zasnąłeś, czy co?
- Chyba się zamyśliłem - rozejrzałem się po pomieszczeniu. Isy nie było... - Gdzie Bell?
- Pojechała do domu. Na serio nie zauważyłeś? - mruknął Mandzu. Kiwnąłem ze smutkiem głową. - Aa, kazała Ci przekazać, żebyś tak około dziesiątej był, bo przegapisz wyjazd na wizytę.
- Spokojnie, wszystko się ułoży - Holenderka spojrzała na mnie i moją zbolałą minę. - Sama zaproponowała Ci, byście pojechali razem do lekarza.
- Sama... - Mario zachichotał.
- Sama, a co? Dobra, z Tobą nie rozmawiam - pokazała mu język i odwróciła się do mnie. - Mały za jakieś dwa tygodnie się urodzi, on Wam pomoże. A poza tym Isa nie chce, by wychowywał się w rozbitej rodzinie. Sama powiedziała, że z Götze'm jej nie stworzy.
Na dźwięk ostatniego zdania oczy nieomal wyszły mi z orbit. "Sama powiedziała, że z Götze'm jej nie stworzy."
- Wow - wykrztusiłem po chwili.
- Wystarczy, że tylko zawalczysz o nich.
- Nic nie przychodzi łatwo. Walcz!
***
Od rana chodziłem jak nakręcony.
Wieczorem zadzwoniłem do Pepa, powiedzieć mu, że nie będzie mnie na porannym treningu. Oczywiście musiał spytać o powód. Wytłumaczyłem, że są to sprawy prywatne. Nic więcej nie pytał.
Wracając od Mandzukicia, wstąpiłem na chwilę do jednego z fan-shopów Bayernu. Będąc w dziale dziecięcym znalazłem to co szukałem. Trzymając w ręku koszyk, w którym znajdowały się śpioszki z logiem Bayernu, oraz niewielkie skarpetki-korki pędziłem do kasy, by móc jak najszybciej opuścić sklep. Kasjerka dziwnie się na mnie spojrzała. Pewnie była w szoku, że ja kupuję TAKIE rzeczy. Cóż, znajdą się jeszcze tacy, którzy o tym nie wiedzą. I na razie się nie dowiedzą. Przyjdzie na to czas.
Wracając do rzeczywistości. Tuż po wybiciu godziny dziesiątej wyszedłem z domu, zabierając ze sobą prezent dla małego i wybrałem się do domu Götze'go. Mario nie było, bo trening trwał w najlepsze. Po kilkunastu minutach, gdy już tam zajechałem, opuściłem pojazd i skierowałem się w stronę posiadłości. Zadzwoniłem do drzwi, by po chwili stanęła w nich blondwłosa piękność, która pod sercem nosiła mojego synka.
- Hej - uśmiechnąłem się do niej. - Gotowa?
Pogładziła się po brzuchu, zatwierdzając. Poprowadziłem ją do samochodu i otworzyłem przed nią drzwi od pasażera. Miała wsiadać, ale zauważyła paczuszkę leżącą na fotelu-wczoraj zakupione przeze mnie rzeczy dla małego.
- A co to? - uchwyciła ją w ręce.
- Otwórz, a zobaczysz - usiadła i rozerwała papier. Gdy zobaczyła co tam jest na jej twarzy zakwitł wielgachny uśmiech, a oczy szeroko się rozwarły. Kucnąłem przed nią. - Prezent dla małego. Chociaż w tym mogę się wykazać...
- Jejku, to jest... Cudowne.
- Małemu też się pewnie spodobają - nieśmiało musnąłem ręką jej brzuch, po chwili czując kopnięcie.
- Na pewno - przyłożyła swoją dłoń do mojej i lekko ją ścisnęła. - Czujesz, jak kopie? Cieszy się.
- Czuję - wyszczerzyłem się jak głupi.
Moja radość nie znała granic, była nie do opisania... Ta chwila mogła się nigdy nie kończyć, ale cóż rzeczywistość wzięła górę i telefon dziewczyny przerwał tą słodką chwilę.
- Tak Mario? - odebrała połączenie i wsłuchała się w odpowiedź. - Zaraz będę jechać... Nie, nie musisz się urywać, poradzę sobie... Jak dojadę, się odezwę. Papa - odłożyła aparat na schowek i zwróciła się do mnie nerwowym tonem - Lepiej już jedźmy.
***
Dzięki drobnym wskazówkom dziewczyny po półtorej godziny zajechaliśmy pod prywatną klinikę ginekologiczną w Dortmundzie. Wysiedliśmy z pojazdu i weszliśmy przez oszklone drzwi.
- Nigdzie nie siadasz. Idziesz ze mną. - Isa uchwyciła mnie za skrawek koszulki i zatrzymała przed stawieniem kolejnego kroku.
- Miałem poczekać, aż się zarejestrujesz...
- Głuptasie, oni tam na mnie czekają. Chodź.
Czułem dziwne przerażenie idąc z nią do gabinetu. Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Bell zapukała do drzwi, by po chwili wejść do środka. Wślizgnąłem aię za nią.
- Witam, witam! - lekarka serdecznie się uśmiechnęła na nasz widok. - Tatuś?
- Tak - odparłem dumnie.
Bella położyła się na łóżku, podciągając bluzkę, odsłaniając brzuch. Kobieta podeszła do aparatury, uruchomiła ją i odwróciła się do mnie.
- Zapraszam, proszę usiąść - wskazała na krzesełko obok kozetki. Zająłem miejsce w wyznaczonym miejscu i patrzyłem na poczynania lekarki. Po kilku minutach rutynowego badania, wróciła do swojego biurka i zapisała coś w książeczce.
- Proszę. Książeczka i zdjęcie. Teraz zobaczymy się dopiero na porodówce - zażartowała, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.
- Do zobaczenia - Isa uśmiechnęła się do niej na pożegnanie. Zamknąłem za nami drzwi. - Jeszcze jakieś dwa tygodnie i już Cię zobaczymy - pogładziła swój brzuszek. - Mamusia się doczekać nie może, wiesz? A tatuś jak...? - zwróciła się do mnie. Spojrzałem na nią, ręką dotykając brzucha.
- Tata też nie może się doczekać.
__________________________
Przepraszam, ale nie mogłam tak długo być okropna dla Holgera :( havsdbkb ❤ On jako tata >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> wszystko
sorcia XD
Hahaqh jejku mialam kilka do nadrobienia i awww 💜troche szkoda mi Mario bo cos czuje ze chyba notowania Holgera wzrosly :D
OdpowiedzUsuńKurna, napatrzeć się nie mogę. Mario na tym zdjęciu jest taki fghuisfh ♥ On tam do nich nie pasuje, żółto-czarni czekają na powrót no! Nawet moja mama uważa, że w tamtej koszulce było mu lepiej (no dobra, o Lewym gadała, ale za nim znowu ja nie przepadam). I jeszcze ten Neuer... jak ja tego człeka nie trawię normalnie ;/
OdpowiedzUsuńW każdym razie moje #TeamMario wzrasta z każdym rozdziałem u Ciebie. Do Holgera jako piłkarza nic nie mam i raczej mieć nie będę (chyba że zrobi to, co ich..... bramkarz. Już nie będę bluźnić, nabluźniłam się na niego pod nosem ;p), ale u Ciebie w opowiadaniu jakoś za nim nie przepadam. I z tym pocałunkiem Mario też przesadził. Eh... Ale cóż, znajdzie sobie kogoś mój skarb, a Isa niech będzie z Holgerem, Götze zasługuje na miłość ♥
Już Ci tu nie pletę od rzeczy, podoba mi się.
Holger taki słodki ale i tak wole Mario ❤ hihihihi
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, musialam ze sama pojedzie, a tu proszę xdd
Czekam na następny ;*
Tak <333 Tak <333 Tak <333
OdpowiedzUsuńPączuś sorka ona będzie z Holgerem XDD
Takie to cudowne <3
Ja też nie mogę się doczekać Holgera juniora hahah :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki ;**
swietny :3
OdpowiedzUsuńCzekam :)
WIEDZIAŁAM, ŻE NIE BĘDZIESZ TRZYMAĆ W NIEPEWNOŚCI! XD
OdpowiedzUsuńmam dar przekonywania, ha! :D
niech już urodzi, będą supi rodzinką. :v
czekam na kolejny! <3
awwww <3 ten rozdział jest cudowny! Mario dostał kosza uhuhuhu, i bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuńHolger jako tatuś >>>>>>
zgadzam się :D
pozdrawiam i czekam na nexta :*
HOLGI AWWWWWWWWWWWWWWW JAK SIĘ CIESZE <333333333333333333
OdpowiedzUsuńHolger junior niech się już rodzi, aw, czekam na to!
cudowny rozdział:) czekam na nowy