poniedziałek, 1 września 2014

Siedem - „Ciche łkania”

„Seit dem du in meinem Leben bist, bin ich so glücklich”

*Holger* 

Isa dała mi zdjęcie z badania USG. Pierwsze zdjęcie Małego, które mogłem podziwiać.
Gdy odwoziłem ją do domu, poprosiła bym wysadził ją jakieś sto metrów od domu. Mario wrócił i nie chciała kolejnej niemiłej sytuacji. Spełniłem jej słowa.
Wracając wpadłem na genialny pomysł. Postanowiłem, że urządzę u siebie pokój dla dziecka. Jeśli kiedykolwiek zgodzi się byśmy znów razem mieszkali, to wolę już być przygotowany, niźli na szybko coś konstruować. Będąc w jednym ze sklepów z materiałami budowlanymi zadecydowałem, że zrobię go w bawarskim stylu, z logiem Bayernu na jednej ze ścian. Zakupiłem potrzebne mi na tą chwilę rzeczy i wróciłem do siebie. Tam czekała na mnie niespodzianka w osobie panny Fischer.
- A Mario gdzie zgubiłaś? - zaśmiałem się.
- Z Matthiasem pojechał do Isy. Chodź i opowiadaj, jak było.
- Poczekaj, tylko wyjmę zakupy.
- Zakupy? - powtórzyła zdziwiona.
- Pobawię się w dekoratora wnętrz - spojrzała na mnie, jak na człowieka urwanego z choinki. - Urządzam pokój dla Małego.
- Trzeba było tak od razu! Na co czekasz? Pomogę Ci!

***

Nie spodziewałem się, że Sara to taka zdolna 'bestia'. Wraz z Zuzą, którą zaalarmowała, tworzyły niemal idealny duet w stylizacji wnętrz. Praktycznie same rozplanowały to, jak ma wyglądać cały pokój, jakie meble mają być i gdzie je postawić...
- No, proszę pana, jedziemy do meblowego!
- Tak jest szefowo! - zasalutowałem, zgarniając kluczyki.
Do salonu meblowego pojechaliśmy moim samochodem, po co się trudzić trzema?
- Pozostaw wszystko nam - mruknęła Fischerówna, gdy krążyliśmy po hali wypełnionej meblami.
- Ty tylko płacisz, my wybieramy.
Westchnąłem, godząc się na ich 'warunki'. One bardziej się znały i wiedziały co jest odpowiednie.



*Bella*
- Jak po badaniach? - spytał Götze, gdy tylko weszłam do domu.
- A dobrze. Teraz tylko czekamy na poród - uśmiechnęłam się.
- Ah, pora przygotowywać wszystko - westchnął. - Umówiłem się, że popołudnie spędzę z Marco, muszę lecieć, by się wyrobić. Papa - cmoknął mnie w czoło i wyleciał z domu, niemal jak oparzony.
Po chwili usłyszałam dzwonienie do drzwi. Nie mógł być to Mario, więc poszłam otworzyć.
- Oooo, cóż za miła wizyta! - zawołałam na widok Mandzukicia i Matthiasa. - A Sara gdzie?
- Musiała coś załatwić...
- Wejdź, stać nie będziesz z małym. Hej szkrabie - połaskotałam go w brzuszek, a ten głośno się zaśmiał.
- Jak po badaniach? - spytał Mario, sadzając małego na podłodze. Teb podniósł się na nóżki i podszedł do mnie, wtulając się w mój brzuch.
- A dobrze, bardzo dobrze. Bym Ci pokazała zdjęcie Małego, ale ma je Holger...
- A nic nie szkodzi. Zobaczymy kiedy indziej, albo już jak się urodzi.
Mandzu Junior podszedł do komody i sięgnął rączkami do prezentów od Badstubera.
- Mały dostał to dziś od tatusia - uśmiechnęłam się.
- Swoich nie chciałeś nosić, ale czyjeś to jak najbardziej - zaśmiał się na widok swojego synka, próbującego założyć śpioszki. Dołączyłam się do niego ze śmianiem. Było to komiczne, ale w jego wykonaniu było urocze.
- A Mario gdzie wywiało?
- Do Marco pojechał...
- Ah, rozumiem - mruknął.
- Czegoś się napijesz może co?
- Skoro nalegasz, to kawę poproszę, a dla małego soczku.
- Okej, już się robi.

***

W spokoju mijały kolejne dni. Były takie chwile, kiedy to myślałam, że Mały pcha się już na ten świat. Jednak on tylko się ze mną droczył, a na swoje 'nadejście' wybrał nie najlepszy moment... Byłam z dziewczynami na zakupach, gdy poczułam mocniejszy skurcz. A po nim seria słabszych.
- Isa, co jest?
- Chyba się zaczyna - wysapałam, czując, że coś spływa mi po nogach - Cholera, wody mi odchodzą.
Fischerówna poprowadziła mnie na kanapy, a Zuza wybrała numer na pogotowie.
- Spokojnie, oddychaj.
- A co robię? - odgryzłam.
- Już jadą. Po chłopaków dzwonić?
- Po... Holgera. Szybko - jęknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
- Już, już - panna Herberger ponownie przyłożyła telefon do słuchawki. Mijały kolejne minuty, wypełnione skurczami, a pogotowia nie ma...
- Jezu, ile jeszcze - znów poczułam ten sam ból, tyle że kilka razy mocniejszy.
- Już idą, spokojnie - pogładziła mnie po głowie. Oh, nareszcie przyszli. Wydałam z siebie stłumiony krzyk. Nigdy więcej ciąży, jeśli ma to się tak zawsze kończyć. Cały sklep zainteresował się tym, co się tu dzieje. Co robią tu sanitariusze, co dzieje się ze mną..
- Spokojnie, proszę głęboko oddychać i przeć - rzekł lekarz spokojnie.
- Ja tu mam rodzić?! - krzyknęłam.
- Proszę się nie denerwować, tylko myśleć o sobie i dziecku.
- Jestem! - zawołał Holger, zatrzymując się obok Szwajcarki.
- Chodź tu, a nie - syknęłam. Zajął miejsce obok mnie i złapał moją rękę. Dzięki jego obecności zrobiło mi się odrobinę lepiej.. Cieszyłam się, że jest tu ze mną w takiej chwili...
- Już widać główkę! Proszę przeć dalej!
Zacisnęłam zęby i z całej siły starałam się spełnić słowa mężczyzny. Holger wolną ręką cały czas gładził mnie po twarzy i mówił do mnie nieprzerwanie.
- Jeszcze trochę, proszę się skupić.
- Zaraz zobaczymy Małego, słyszysz? - powiedział podekscytowany. - Postaraj się - ścisnął mocniej moją dłoń. Głośno krzyknęłam, pod wpływem nacisku, emocji i otaczającego nas tłumu. Po chwili naszych uszu dobiegły ciche łkania. A wydawał je z siebie... Mój synek. Nasz synek. Lekarz położył mi go na piersi. Od razu się uspokoił. Miał śliczniutkie blond włoski, pozlepiane na razie krwią. Oczek nie zobaczyłam, bo miał je zamknięte.
- Tatuś chce przeciąć pępowinę? - podał mu nożyczki, a ten ostrożnie ją przeciął. Jakaś kobieta podała nam kilka ręczników, w które opatulili mojego maluszka.
Holger pod wpływem emocji przytulił mnie z całej siły, a jego usta musnęły moje czoło.
- Jak chcesz dać mu na imię? - szepnął.
- Lucas - odparłam bez zastanowienia, przypominając sobie tamtego rozkosznego chłopczyka, który myślał, że jestem jego mamą.
- Śliczne - uśmiechnął się lekko, przypatrując się maleńkiej istotce, która w połowie była nim.
- Dziękuję.
- Za co? - spytał.
- Za to, że tu przyjechałeś i jesteś.



*Holger*
To ten dzień, mój synek przyszedł na świat. Jest.. Aż brakuje mi słów na określenie tego dnia. Jestem cholernie dumny z tego, że zostałem ojcem. Teraz liczę, że uda mi się ponownie z Bellą...
- Teraz możemy przewieźć panią na oddział poporodowy.
- Lepiej późno, niż wcale - mruknęła.
Wziąłem ich na ręce i wyszliśmy ze sklepu. Ludzie klaskali, wiwatowali, a nawet i... Gwizdali. Sprawialiśmy wrażenie idealnej rodziny... Szkoda, że tak nie może być na prawdę... Ale z całego serca tak chcę.
- Pan nie pojedzie z nami - rzucił chłodno, zasuwając mi drzwi przed nosem. Zakląłem cicho. Szczyt bezczelności normalnie.
- Holgi, chodź - głos Sary ściągnął mnie na ziemię.
- Idę, idę.

***

Po kilkunastu minutach jazdy autem Fischerówny zajechaliśmy pod szpital, w którym się znajdują.
- Drugie piętro, sala numer 14 - powiedziała pielęgniarka, gdy tylko spytaliśmy o to, gdzie leży.
- Dziękujemy.
Ruszyliśmy schodami do wyznaczonej sali. Cicho otworzyliśmy drzwi. Isa leżała na łóżku i wpatrywała się w zawiniątko, które trzymała na rękach.
- Na co czekasz? Leć - popędziły mnie, bym wszedł dalej.
- Idziecie ze mną, nie ma mowy. Potem porozmawiamy, albo jak wróci do domu. Na pewno nie teraz.



_____________________
I wreszcie Bella urodziła Holgiego Juniorka ❤️
Nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa, i to nie tylko dlatego, że urodziła XD mam najlepszą klasę ever, hah :D ❤️

Pozostawiam Wam komentarz ❤️


7 komentarzy:

  1. A Mario gdzie wywiało? :(
    Ojeju Lucas już na świecie ;3 Fajnie :D
    Rozdział boski ❤
    Do następnego :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. - Tatuś chce przeciąć pępowinę? hahahaha :D nie dobra nic haha
    Świetny rozdział <3
    Czekam ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Holgi juniorek nareszcie <3<3<3
    Mam nadzieję, że wszystko im się ułoży ;)
    Oni muszą być razem. Lucasek potrzebuje ich obojgu <3
    Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę klasy. U mnie są same tipsy, tapeciary i inne takie XD
    Przynajmniej chłopacy są spoko choć jest ich tylko 4 a dziewczyn 29.
    I co najważniejsze, że mam moje dwie przyjaciółki inaczej dostałabym chyba na głowę, albo przeniosła się do innej szkoły XD
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Borussin czyta bloga o Bayernie Monachium.. :)) piszesz naprawdę kreatywnie i ciekawie. czekam na kolejny rozdział, pozdrowionka. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. awwww nareszcie urodziła <3 i to w jakim oryginalnym miejscu! :D
    Holger miał świetny pomysł z tym pokojem, oby się przydał :))

    rozdział jak zwykle genialny, tyleee się dzieje :D
    pozdrawiam i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJU, CAŁY ROZDZIAŁ ŚMIAŁA MI SIĘ MORDKA, JAK SŁODKO. <3
    teraz musi być dobrze, nie widze innej opcji!
    czekam na koleeejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Lucas, awww. <3
    boże Holgi świetny ojciec, sprawdzi się, już to czuje:)

    OdpowiedzUsuń