poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Cztery - „Nasi bohaterowie”

„Ich bin, wie ich bin, ich bin ein Kämpfer”

*Holger*

Trening jak każdy. Ale jednak taki inny. A inny przez obecność jednej osoby...
Mario Götze.
Niby taki przyjaciel, a nawet nie chce mi pomóc...
- Mario, co u Isy? - spytałem, gdy mieliśmy ćwiczenia.
- Dobrze.
- A z małym jak?
- Też dobrze. Wczoraj miała badania.
- Kiedy ma poród?
- Tak nagle zacząłeś się interesować? - poirytowany odpowiedział mi pytaniem.
- Interesuję się od początku?
- Coś średnio to widzę - usłyszałem głos Pizzaro, który stal przy Dante.
- Poczekajmy na rozwój wypadków - wtrącił się Mandzukić. Odwróciłem całą uwagę od wszystkich i skupiłem ją na Götze'm.
- Jakoś tego nie pokazałeś, gdy przyjechała do mnie cała zapłakana. Co jak co, ale tego nigdy bym się po Tobie nie spodziewał - zaczął zbliżać się do mnie w niebezpiecznym tempie.
- Widzisz, sam się też nie spodziewałem.
- Dobrze Ci zrobiła, hmm?
- A Ty co taki ciekawy? Szukasz godnej polecenia?
- Raczej nie, bo ja walczę tu o kogo innego - zamierzał mnie popchnąć, jednak byłem odrobinę sprytniejszy i w porę się odsunąłem.
- Ciekawe o kogo? - prychnąłem, choć chyba już wiedziałem. A na tę walkę mu nie pozwolę.
- A zgadnij.
- O nią Ci nie pozwolę.
Ponowił atak - ruszył się na mnie z pięściami.
- Nie będę się pytał o pozwolenie - warknął, uderzając z lewego prostego, wprost w mój lewy bok. Zacisnąłem zęby i oddałem podwójnie.
- Raczę Ci zacząć, bo jesteś tylko młodszym gówniarzem, który chce mącić w życiu innych.
Przed wymierzeniem kolejnego ciosu przez pomocnika wstrzymał go Thiago, chwytając jego nadgarstki.
- Jakbyś pamiętał, to ONA CIEBIE zostawiła, bo ją ZDRADZIŁEŚ.
- Po moim trupie nawet z nią nie będziesz! - po moich bokach stanęli Mandzu i Shaq, którzy w razie potrzeby mieli mnie wstrzymać przed dalszą walką.
- Nie rób mu niczego złego, bo nigdy jej nie odzyskasz - Chorwat swoimi słowami starał przywrócić mi trzeźwe myślenie.
- Chłopaki... - mruknął Xherdan. - One tu są - ruchem głowy wskazał na trzy kobiece postaci, w której obaj rozpoznali swoje partnerki. Trzecią była moja miłość, dla której o mały włos się nie pobiłem.
- Bella! - zawołał Götze, wyplątując się z silnego chwytu Alcantary i miał już do niej biec, ale wstrzymał go Guardiola swoim ostrym tonem:
- Co tu się do cholery działo?!
- Nic panie trenerze - powiedział Goetze, spoglądając na niego.
- Osobiste porachunki - rzuciłem oschle, wrogo wpatrując się w gracza z '19' na koszulce.
- Osobiste czy nie, lepiej żebyście ich nie rozwiązywali w taki sposób.



*Bella*

Tak jak Sara obiecała, uprzedziła mnie, że wpadniemy na trening do chłopców. Starałam się być spokojna, głównie ze względu na Małego. Chciałabym by było z nim wszystko jak najlepiej, a nie żeby coś się pokomplikowało, tylko przez to, że jego matka cierpi.
- Matthias, nie wolno! - rzekła Sara, widząc jak jej synek trącił rączką mój brzuch, gdy siedziałyśmy w kawiarni. - Nie ładnie bić brzuszek cioci.
- Tam jest taki sam urwisek jak i Ty, wiesz? - pogłaskałam go po główce. - Taka dzidzia, tyle że mniejsza od Ciebie.
- Dzidzi! - klasnął, a po chwili już się do niego przytulał.
- Polubisz małego kolegę.
- W ogóle to ile Ci zostało do rozwiązania? - spytała Zuza.
- Jak byłam u lekarki, to mówiła, że góra cztery tygodnie.
- Am! - mały zaczął się wiercić w miejscu. Fischerówna dała mu kolejnego chrupka, którego zaczął pałaszować.
Kelnerka przyniosła nasz rachunek, za który zapłaciłyśmy i ruszyłyśmy na Saebener Strasse. Synek Sary i Mario większość drogi bawił się zabawkami, które miał w wózku, dopóki nie zmorzył go sen.
Po kilkunastu minutach spaceru weszłyśmy na obiekt, gdzie działa się możliwie najgorsza akcja...
Dwie osoby otoczone grupką reszty graczy. Dwie osoby, które swoich niektórych występków nadal zajmują ważne miejsca w moim życiu.
Z trudem wstrzymałam się przed krzykiem. Wtuliłam się w najbliżej stojącą Zuzę, a ta pocieszająco pogładziła mnie po plecach.
- Czemu oni od cholery się kłócą?! - spytała Herbergerówna.
Ze strzępków ich wymiany zdań wyłapałam, że będą o kogoś się bić. A o kogo, było łatwo się domyśleć...
I w końcu nadeszła najgorsza chwila. Buchnęli do siebie, pierwsze ciosy poszły w ruch. Thiago szybko doskoczył do Mario i go obezwładnił, a Holgera powstrzymali Mandzu i Xherdan...
- Nasi bohaterowie - mruknęła Sara, lekko się uśmiechając.
Obie zauważyły ten ból, który wypełniał mnie całą. Chcieli się tłuc o mnie. O mnie. Eh.
- Spokojnie, nie płacz - szepnęła do mnie Zuza, nie przestając gładzić mnie po plecach.
Usłyszeliśmy jak Guardiola przywraca chłopaków do porządku. Ci nadal w bojowych nastrojach odeszli od siebie i każdy skierował się w inną stronę. Götze miał zapędy by podejść tu, ale Alcantara skutecznie go powstrzymał.
- I dobrze - skomentowały.
- Chodźcie, usiądziemy - przeszłyśmy pod wejście na siłownię, przed którą stało kilka krzeseł.
Czułam, że w trakcie treningu byłam uważnie obserwowana i to nie przez jedną osobę.
W pewnym momencie, gdzieś w połowie sesji ktoś do nas podszedł. A dokładniej Shaqiri. Przywitał się ze swoją partnerką dłuższym pocałunkiem, a z nami cmoknięciami w policzek i usiadł na wolnym siedzisku.
- A czemu się nie trenuje, co? - spytała Zuza ze śmiechem, poprawiając włosy.
- Zdążyłem przyjść, a ta już mnie wygania - wyszczerzył się w odpowiedzi.
- Dobrze, że ich wstrzymaliście - szepnęłam.
- Widziałyście wszystko?
- Niestety...
- Spokojnie, powstrzymamy ich przed kolejnymi takimi sytuacjami.
- To trzeba Wam kupić peleryny superbohaterów - rzuciła Sara, wyjmując małego z wózka-zapewne się przebudził.
- Ma się to idealne wyczucie czasu - zaśmiał się Mandzu, podchodząc do naszego towarzystwa. Za nim nieśmiało czaił się Holger...
- Hej - zwrócił się do towarzystwa.
Wszyscy mu odpowiedzieli, prócz mnie. Spuściłam głowę, a dłońmi objęłam brzuch.
- Wy to chyba serio skończyliście trenować. - stwierdziła wybranka serca Mandzukicia, która przystanęła za moim krzesełkiem i przytuliła mnie do siebie, po czym szepnęła - Teraz.
Wiedziałam, że chodziło jej o to, bym spróbowała z nim porozmawiać. Ale nie mogę, nie wiem, boję się.
- Holger, podaj piłkę! - zawołał Chorwat, który siedział na murawie, trzymając za rączki swojego synka. - Od małego trzeba szkolić!
Podszedł do nich z futbolówką i poturlał ją w stronę chłopca. Ten starał się ją kopnąć, ale mimo amortyzacji ze strony swojego ojca, glebnął na trawkę. W szóstkę zaczęliśmy się śmiać, wyglądało to uroczo, ale i ciut komicznie.
- Spokojnie Matt, spróbujemy ponownie. Tatuś też wiele razy strzelał, by trafić. - mruknął do dziecka, a każdy chyba zrozumiał to zdanie na inny sposób.
- Zboczeniec - zaśmiał się Shaq z Zuzą.
- Żeby przy dziecku takie rzeczy mówić... - Sara zrobiła facepalma.
- Zboczeńcy to z Was, bo o tym pomyśleliście - Mandzu pokazał im język, powracając do "trenowania". - Holger, poduczyłbyś się trochę...
Westchnęłam, a on spuścił głowę. Powietrze w koło stało się ciut cięższe...
- Mario... - zganiła go jego narzeczona. Patrzał to na mnie, to na niego, z coraz bardziej rzednącą miną.
- Ja chyba będę się zbierać... - rzekłam, podnosząc się z miejsca.
- Podwieźć Cię? - zaproponował cicho.
- D-dobrze.
Zdziwiłam się. Sam zaproponował mi podwózkę... Mogłam wrócić z Mario, ale na razie nie chciałam się z nim widzieć. A iście pieszo coś dziś mi się nie patrzyło.
- Poczekaj chwilę, tylko się przebiorę - mruknął, znikając w szatni, do której podeszliśmy w milczeniu.
Podparłam się ściany, starając się zachować kamienną twarz. Tak wiele chciałam zrobić. Zostać, uciec, rozpłakać się, cieszyć z tego, że zwrócił się do mnie... Tyle sprzecznych ze sobą reakcji...
- Bell... - szepnął, ściągając mnie na ziemię. Sposób w który wymawiał moje imię... Oh.
Ruszyliśmy do jego samochodu. Jak na dżentelmena przystało, otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Skinęłam głową siadając do środka. Obszedł samochód i zasiadł za kierownicą.
Zastanawiało mnie to, skąd wiedział, jak dojechać do domu Götze'go. Skąd wszyscy wiedzieli, gdzie on mieszka??
Odezwał się dopiero, gdy zatrzymał auto przed jego domem...
- Jak.. Jak się czujesz? - spytał, przerywając idealną ciszę panującą w pojeździe.
- Dobrze, jest dobrze - odparłam, starając się zabrzmieć pewnie.
- A Mały jak?
- Z nim też dobrze.
- To dobrze - uśmiechnął się lekko. Chyba serio chce uczestniczyć w jego życiu... - Kiedy masz termin porodu?
- Maksymalnie za cztery tygodnie.
Podrapał się po głowie, a jego mina wyrażała to, że nad czymś rozmyśla. Nie wiedziałam, czy wysiąść, czy pozostać.
- Gdybyś... Potrzebowała pomocy, pieniędzy, czegokolwiek... - urwał.
- Wystarczy, że chcesz uczestniczyć w życiu małego. To wystarczy. - szepnęłam, ściskając delikatnie jego dłoń.
Ktoś puknął w szybę od strony pasażera. Gwałtownie podskoczyłam. Mario.
- Dziękuję za podwózkę. Do zobaczenia - otworzyłam drzwiczki, chyba uderzając Götze'go przez przypadek. Obojętnie go minęłam i weszłam do środka.

_____________________________
To powoli zaczynamy proces godzenia się :D A przy okazji wpadła nam bójka :D Ale spokojnie, Mario jeszcze namiesza ^^
łohoho, to już prawie połowa bloga... Jejku, jak to szybko leci... Ale pewnie jeszcze zdążę zmodyfikować ze trzy razy epilog XDXD

Pozostawiam Wam komentarz :) Dziękuję za tyle komentarzy, z każdym rozdziałem ich przybywa <3

CHCĘ TĘ SELFIE!!! Moje serduszko wtedy eksploduje z nadmiaru emocji iuasfglavubjkbkv

10 komentarzy:

  1. I właśnie przez cały rozdział płakałam ;/ I nie żartuję, płakałam. Dlaczego? Zdałam sobie sprawę, że ona nie będzie z Mario, że go nie kocha, a przecież jest taki słodki, taki kochany. Eh... ludzie jednak kierują się sercem. No ale wiesz, niech namiesza, ale nie tak, żeby był chamski. Tego nie zniosę.
    Rozdział mi się podoba, a bójka była naprawdę mmmm ;) Mój Mario walczący o swoją miłość. Jakby tak nei patrzyć zaryzykował swoje miejsce w drużynie, by ją chronić. Ja wiem, wszystko zawsze wyolbrzymiam na jego korzyść.
    Do tego końcówka, normalnie żal mi się go zrobiło, a Bella zachowała się jak świnia ;/ Łapie za rękę chłopaka, który nie tak dawno ją zdradził, chociaż rozumiem, kocha go, no ale mimo wszystko, a nie dość, że uderzyła Mario, to jeszcze odeszła obojętnie. Idiotyzm. Po tym, co dla niej zrobił, chyba zasłużył chociaż na prawdziwą przyjaźń z jej strony, prawda?
    Czekam na następny z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę dziwna pisząc #TeamMario? Przecież Holger ją skrzywdził, a Mario ją kocha, no :(
    Szkoda, że ona niego nie :(
    W sumie zgadzam się z Tea Warlley :(
    No ale miłość to miłość :(
    Bardzo fajny rozdział :D Czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Mario lepiej nie miesza bo będzie miał ze mną do czynienia XD
    Tak, tak, tak cudownie, że się godzą.
    Powtarzam się pisząc, że to cudowne i piękne, ale taka prawda <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;** ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty <3
    Mario niech się nie wtrąca :)
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mario ma mieszać! :D On bardziej zasługuje na Belle niż Holger ;pp
    Rozdział świetny *o* Czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam jestem za Holgerem, dobrze, że przywalił Mario bo on mi na nerwy działa (może dlatego, że prywatnie mam do niego żal że odszedł do Bayernu, ale nieważne :D)
    mały Matthias mnie rozwala, jest taki słodki, awww <3
    godzenie się omomomomomom nareszcie! :D Mario to ma wyczucie czasu, żeby akurat w tym samym czasie zajechać xD
    rozdział świetny, czekam na nexta <3

    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc nam się tutaj godzą, tak powoli... ale zawsze coś. No, ale ta kłótnia na początku... Jeszcze chwila, a byłoby mordobicie XD Hah.

    whatever-reason.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ! I ta bójka.. Mam nadzieję, że Mario namiesza i to trochę bardzo ! :D
    Czekam na następny ! :*

    Zapraszam dlugi-sen-diany.blogspot.com
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ja kocham Holgera w tym blogu i koniec. żaden Mario nie ma tu mieszać. i dobrze, że Holgi mu przywalił
    Matthias jest taki słodki, jejku <3
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  10. Mario dostaniesz ode mnie zobaczysz, durniu ty jeden! Zostaw Belle Holgerowi! :C
    Tylko nie zrób z Mario takiego drania! :D
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń